czwartek, 9 stycznia 2014

future days.

'Ludzkie życie składa się z wyborów… Tak lub nie, w przód w tył, w górę w dół. Są wybory, które mają znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy poddać się? Żyć… czy umierać?'



W tle dźwięki gitary akustycznej rytmicznie wygrywają rytmy, melodyjny głos Norah Jones (pytanie czy imię Norah się odmienia??), tak wiele myślałam, tak wiele miałam zamiar napisać, prowadziłam monologi, w których radziłam, przestrzegałam, upominałam. Co z tego pozostało? Jedno wielkie nic. Pustka. Zastanawiam się dlaczego ludzie tak doskonale potrafią utrudniać sobie życie. A ja to chyba wyjątkowo, komplikacja to moje drugie imię! Chce z nim porozmawiać, wyjaśnić co się stało, co się dzieje. Kompletnie nie pamiętam co mu powiedziałam, jedyna rzecz która mi się w głowie zapisała to, że jesteśmy na innych etapach życia. Przedwczoraj przyszłam do pracy i usłyszałam, że On się rozchorował i nie będzie go przez najbliższe dwa dni w pracy. Dziwnym zbiegiem okoliczności, ja również się leczę, bo jakieś podłe choróbsko mnie dopadło. I tak roześmiałam się pod nosem, bo przypomniałam sobie jak kombinowaliśmy, żeby razem pójść na l4 w styczniu i spędzić trochę więcej czasu razem. Wiadomka, brzmi jak marzenie ściętej głowy i tak też wyszło. Nie zmienia to faktu, że od tych dwóch dni tak potwornie mnie korciło, żeby napisać do niego, ale powstrzymywałam się, przekonywałam, że on odpuścił i ja powinnam. Wczoraj oglądając kolejny odcinek Grey'sów - dlaczego one tak dziwnie na mnie działają?! - napisałam. Dla uspokojenia samej siebie, z pełną świadomością, że on może nie odpisać, że z jego strony to może być tylko symulacja, a właśnie teraz spędza upojne chwile z hmm jego dziewczyną. Jakież życie jest potworne. Najpierw stawia nas w danej sytuacji jako potencjalne ofiary, rani, pokazuję tę stronę medalu, by następnie namieszać i odwrócić wszystko o 180st., i postawić nas na miejscu sprawcy. Tak wiele zaczynamy rozumieć, tak bardzo zmienia się nasze postrzeganie niektórych spraw. Rok 2013 był dla mnie rokiem chaosu. Tak, to dobre podsumowanie - chaos. W myślach, w życiu, w marzeniach. Wszędzie. Ale zaczynam powoli się układać. Potrzebuję rozwiązania dziwnej sytuacji z nim, nie wiem dlaczego, przecież równie dobrze mogłabym zostawić to na takim etapie na jakim jest. Tym bardziej, że wczoraj odpowiedział dosyć smutnym tekstem, że kiedy wracaliśmy z jednej imprezy nie brzmiałam jakby był on jakąkolwiek dodatnią wartością w moim życiu. Dopiero teraz do mnie dotarło. On chciał o tym porozmawiać kilkakrotnie, a ja postawiłam sprawy jasno, bez tłumaczenia. A teraz ten dziwny rodzaj smutku mnie dopadł. Po co w ogóle angażowałam się w coś takiego? Teraz chcę to chociaż wyjaśnić. Brakuje mi rozmów z nim, czasu z nim spędzanego, jego uśmiechu, śmiechu, zapachu, naszych wspólnych nocnych spacerów po mieście, origami w barze sushi, brakuje mi jego fałszu, kiedy w radiu leciał jeden z jego hitów, przytulenia, spontanicznych wypadów na ciastko i kawę, kupowania dziwnych rzeczy nie wiadomo po co, próbowania różnych rodzajów deserów i porównywania któremu z nas udało się wybrać lepszy, brakuję rozmów o muzyce i wspólnego delektowania się wspaniałymi melodiami, wymiany opinii o dobrej kinematografii, brakuję kogoś, kto tak wytrwale słuchał moich medycznych ciekawostek, naszych niekiedy durnych rozważań. Brakuje. I cóż z tego?
Biologia leci do przodu. W przyszłym tygodniu już anatomia i fizjologia człowieka. Niesamowite uczucie spokoju mnie przepełnia. Dam radę.
Kinetyka chemiczna z chemii w trakcie, entalpie i entropie zrobione. Przede mną procesy równowagowe. Jest dobrze, jest dobrze, dobrze jeeest.
Smile:)


 

3 komentarze:

  1. Oo, ja dzisiaj maltretowałam entalipie i entropie, nie znoszę ich.
    Nowa płyta PJ jest zajebista!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na korkach dzisiaj jeszcze kończyłam (się) entalpię i entropię♥ Co do PJ, trudno się nie zgodzić :))

      Usuń
  2. Zapraszam do przeczytania; myślę, że warto.
    http://the--unspoken.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń