niedziela, 31 sierpnia 2014

nowe jutro.

Moi Drodzy, jak to już wspominałam parę wpisów wstecz - moja droga do medycyny się skończyła, tematyki bloga zmieniać nie chcę, bo cóż, nie wyobrażam sobie go pod innym tytułem. Tak więc, wiedziona nieustającą chęcią dzielenia się ze światem swoją grafomanią stworzyłam nowego bloga!
Na Wayoven nie będą już pojawiać się posty, zainteresowanych przekierowuje TU
Pozdrawiam i zapraszam;)

piątek, 1 sierpnia 2014

pendulum.

'Pielęgnuj swo­je marze­nia. Trzy­maj się swoich ideałów. Masze­ruj śmiało według mu­zyki, którą tyl­ko ty słyszysz. Wiel­kie biog­ra­fie pow­stają z ruchu do przo­du, a nie ogląda­nia się do tyłu.'



Życie jest dziwne. Nie wiem ile razy rozpoczynałam wpis od tych słów, ale z pewnością będzie tego trochę. Powinnam osobną kategorię stworzyć. Dochodzę do wniosku, że czasem wszystko mnie przerasta. Mam ochotę zaszyć się w czterech kątach, ze słuchawkami na uszach, wpatrzona w maleńkie czarne ślimaczki, opowiadające mi najdziwniejsze historie z gatunków medycznych, paramedycznych, kryminalnych czy innych nie mniej fascynujących. Zbyt często uciekam ostatnimi czasy. Przepraszam. Samą siebie w sumie, bo potrafiłam wykreować dokładnie taką osobę jakiej szukałam i jaką w środku byłam, a nagle znowu zaczęłam to gubić. W imię czego? W imię świętego spokoju, ot zgubne pragnienie naiwnej duszyczki. Człowiek całe swoje życie przechodzi w przeświadczeniu odpowiedniego postępowania, aż tu nagle wystarczy maleńki bodziec, który spowoduje uzyskanie całego obrazu, a nie jego okrojonej wersji. Najsmutniejsze w tym jest to, że nie wiadomo jak postąpić. Nagle to nad czym tyle czasu pracowaliśmy, poświęciliśmy tyle energii, nasze zasady, marzenia, wewnętrzne normy znikają. Od tak. Jakby powiał zbyt mocny wiatr. Parę razy w życiu przeżywałam coś takiego. Za każdym razem udawało mi się wrócić na odpowiedni tor, za każdym razem dźwigałam się silniejsza. Dochodzę do wniosku, że czasem doza zdrowego optymizmu jest przydatna. Właśnie w takich sytuacjach pomaga odnaleźć siebie w gąszczu miliona fałszywych twarzy i złudnych nadziei. Możliwość jest tylko jedna - iść naprzód.
Zrobiłam ogromny krok do przodu. Przeskoczyłam przepaść, czuje niesamowite zmęczenie, szczęście, przeplatające się ze zdenerwowaniem, niedosyt, który czeka na pełne nasycenie. Bydgoszcz Kochani, Bydgoszcz - to tam spędzę najbliższe tygodnie, miesiące, pewnie i lata, jako studentka farmacji. Pisząc to, na mojej twarzy pojawił się uśmiech - serio, nie koloryzuje w tym momencie. Pierwszy raz w życiu poczułam takie niesamowite szczęście. Owszem, wyobrażałam sobie tę chwilę jako bardzo radosną, ale nawet najśmielsze oczekiwania nie pokryły się z tym co rozegrało się tych kilka dni temu w moim małym ciałku! Miałam ochotę wykrzyczeć w świat wszystkie skumulowane endorfiny! Przelać na każdego przechodnia, każde drzewo, każdy liść, każdego psa, ażeby cały Świat cieszył się wraz ze mną w tej wspaniałej chwili. Narrator w mojej głowie ogłosił małej Ziemi cudowną nowinę, a we Wszechświecie rozbrzmiały oklaski i fanfary. Przyznam, że jest to też niemały stres - prawie 500km od domu, praktycznie sama dla siebie, bez Rodziców narzekających po raz kolejny na niepochowane naczynia, czy na to, że niedługo ich opuszczę. Ale jest to bardzo pozytywny stres. Ostatnio w pracy przeleciało mi przez myśl - Boże, jak bardzo chciałabym być już w tej Bydgoszczy. Ale już koniec densów i bansów, bo ucierpiała na tym moja kończyna, a niestety zapasowej nie mam. Tak więc, ograniczam się do poruszania w rytm muzyki i śpiewania (czyt.wrzeszczenia wniebogłosy) radosnych pieśni pochwalnych (nie, nie mam w rękach śpiewnika kościelnego). Pozostaje tylko pomalować paznokcie i w ogóle będzie cudownie.
Ech i dochodzimy do puenty. Moja droga do medycyny prawdopodobnie się zakończyła. Z jednej strony, nie chcę się żegnać, a z drugiej pragnę zacząć nową historię, może z nowym blogiem? Ten pozostanie dla potomnych, a nóż widelec jakaś żądna wsparcia prawie medyczna duszyczka postanowi zagłębić się w moją historię. Hmm, tak na dobrą sprawę, nie wiem czy może to być motywacja, koniec końców, na lekarski się nie dostałam. Mimo to, nie chcę niszczyć sporego kawałka swojej historii, jaki tu spisałam. Uwielbiam pisać, nie wiem czy długo wytrzymam bez tego, ale nie wiem też czy będę mieć czas i chęci. Niczego nie obiecuję, ale też nie żegnam się na dobre.
Pozdrawiam ciepło Wszystkich i do zobaczenia ponownie, może w innych częściach internetów, a może w tym samym. Życie pokaże.