piątek, 17 stycznia 2014

my heart's on fire.

"Godne uznania w jego życiu jest nie to, czego dokonał, ale to, czego próbował. W naszych czasach smutne jest nie to, czego nie osiągamy, ale to, czego nie próbujemy. Prawdziwy idealizm polega na podejmowaniu prób."
L. Marcuse


Korci mnie. Tak strasznie mnie korci żeby napisać. Minął tydzień. Brakuje mi go jeszcze bardziej, choć wróciliśmy do stanu względnego spokoju. W zeszły czwartek bodaj napisałam do niego. Krótka wymiana smsów. Straciłam wszelką nadzieję. Aż tu wychodzę z pracy w sobotę, sprawdzam skrzynkę odbiorczą. Sms. Od niego. Czy dałabym radę spotkać się z nim po pracy. Naprędce wcisnęłam zieloną słuchaweczkę, usłyszałam kilka sygnałów i ten głos. Głos, który sprawia, że moje serce drży niebezpiecznie, oczy lśnią dziwnym blaskiem, a słowa stają się bardziej elokwentne, ironiczne. Spotykamy się. Jedziemy do marketu, kupujemy coś 'na ząb'. Rozmawiamy normalnie, żartujemy, drażnimy się. Tęsknota na chwilę znika (wreszcie). Jedziemy do niego. Przedstawiamy swoje argumenty, dochodzimy do kompromisu. Ma być lepiej. Tylko zastanawia mnie dlaczego on wciąż mówi o tym moim wyjeździe, że zniknę itd. i,że nie chodzi o to, że to niemożliwe, czy, że on by nie chciał żeby było możliwe, ale generalnie jest to czymś sprzecznym z jego myśleniem. Że związek na odległość, mam na myśli. Kali zabić słonia, ale trudno, kość słoniową ma i to się liczy. Więc pytam go ostatnio kiedy mnie odwoził, dlaczego nie czerpie, nie korzysta, dlaczego nie daje życiu płynąć tylko wciąż o tym mówi, zadręcza się, nie wierzy. A on do mnie - dosyć podirytowany - Maja, widzisz zakręt, to co robisz, nie myślisz o nim, tylko jedziesz na ślepo? Teraz tak sobie myślę, że z jednej strony ma rację, trzeba myśleć racjonalnie. Z drugiej strony, ja wiem jakie ja mam podejście i wiem, że go nie zmienię, bo znam siebie. Wiem na ile mnie stać zarówno jeśli chodzi o życie zawodowe jak i prywatne. Powiedziałam mu to, że ja jestem spokojna o 'nas', że nie myślę o zakręcie, bo dla mnie na razie jest prosta droga, a zakręt majaczy gdzieś tam w oddali i może okazać się ogromny, przerażający, nie do pokonania, a może być wręcz przeciwnie. Więc po co męczyć się ponurymi myślami, kiedy można cieszyć się przeżywanymi wspólnie chwilami. Ja chłonę. Pozyskuję energię z zewnątrz, z ludzi, ze świata, ze słońca, z powietrza, z przyrody, z muzyki. Jestem szczęśliwą sobą. Jeśli on tak nie potrafi, jeśli nie potrafi tego wykorzystać, dać z siebie wszystko, to czy jest sens? Tak sobie właśnie myślałam, rozprawiałam w głowie, że jestem problemem. Tak na prawdę jestem tylko problemem. Więc może należy się wycofać, odpuścić, a problem sam zniknie? Dla mnie to głupota, słowem wstępu przytoczyłam bardzo mądry cytat, który całkiem niedawno wpadł mi w oko i wyjść nie chciał, dając do zrozumienia, że jestem na tak. Zgadzam się z tym i podpisuję wszystkimi czterema kończynami! Liczy się to czego się spróbowało i ile się z siebie dało. Poza tym, liczy się wiara. Czy gdybym nie wierzyła w siebie byłabym właśnie w tym miejscu, w którym jestem? Czy męczyłabym się tak, jak to robię, bo nie łudźmy się, mam urwanie głowy. Czy robiłabym to bez wiary? A może jestem po prostu infantylną idiotką? Może. Ale przynajmniej będę miała ten wewnętrzny spokój "tak, spróbowałaś, tak, dałaś w siebie zdecydowanie WSZYSTKO".No nic. Jestem zmęczona, zaspana i mam wizję jutrzejszego upojnego dzionka z biologią i chemią, w końcu dzień wolny od pracy, to trzeba popracować! Ech.


6 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że w siebie wierzysz, że próbujesz, że się starasz. Trzymaj tak dalej, nigdy się nie poddawaj i bądź sobą.
    Ten Twój wpis, cytat+ Passenger to mój piękny motywator na kolejne dni. Dziękuję i niech Ci się tam wszystko poukłada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niesamowite uczucie, kiedy cały mętlik z Twojej głowy, przelany gdzieś w parę powiedzmy sensownych zdań, staje się czyimś motywatorem. Ale tak się zastanawiałam, że w sumie, wiele moich wpisów, wiele opisanych tu sytuacji może stanowić przestrogę dla innych, a jeśli mi się uda dostać na lek - przykładem, że może być na prawdę do tyłeczka wszystko, ale się da :) Także, miło mi, że może Cię to jakoś zmotywować, następna porcja motywacji zapewne w przyszłym tygodniu ;) Poukłada się poukłada, ja to wiem :))

      Usuń
  2. A mnie tytuł od razu skojarzył się z Alicią Keys i cały dzień sobie ją przez Ciebie śpiewam. Uwaga - zatkaj uszy :P

    Dys gerl is on fajeeer! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś ze mną zaśpiewać, a nie ubóstwiać :P Potrzebuję chórku dla perfekcyjnego wykonania :D

      Usuń
    2. Dopra dopra, kom on gerl! let's sing :D Dys gerl is on fajeeerrrr!! OOOŁŁ fajeeeerr !! Dys geerl oołł jeeee (mój chórek wirtualny nie spełnia moich własnych oczekiwań:(()

      Usuń