czwartek, 19 grudnia 2013

amsterdam.

'Nie trać cza­su na kry­tyko­wanie in­nych, ga­nienie ich dzieł; pra­cuj nad swoim, poświęcaj mu wszys­tkie godzi­ny. Reszta to czcza ga­dani­na al­bo wy­mysł. Trzy­maj się te­go, co w to­bie praw­dzi­we al­bo na­wet „wieczne".'



Zupełnie jakbym była zawieszona w jakiejś nieznanej odległej rzeczywistości. Zaginam czasoprzestrzeń, czy to noc czy to dzień, nie ważne. Z ranka do pracy, jakieś 8h dnia ucieka, później często zdarza się spotkać z kimś - 6h ucieka, plus minus jakieś 2-3h na dojazdy/objazdy/przejazdy, godzinka wegetacji przy stole w kuchni i relacja wydarzeń, dalej kolejna godzinka spędzona na relaksie, i doprowadzeniu się do względnego porządku; sen. Tak wygląda wiele dni. Po nocce spędzonej w pracy po południu jechałam na korki z biologii, przed korkami zdążyłam się jeszcze pouczyć, a po korkach, spotkać z "przyjacielem". Wracam do domu przed dwunastą. Ledwie żywa, skądże, wręcz pełna energii. Następnego ranka mam chemię. Nie daję rady wstać. Wychodzę na idiotkę, bo nie mam siły i zasypiam na sekundkę pozwalając opaść kurtynie powiek. Przepraszam korepetytorkę i jest mi tak niesamowicie głupio,ale jednocześnie nie mam siły wstać. Zachowuję się nieodpowiedzialnie, beznadziejnie, spontanicznie, łapię każdą chwilę jakbym miała już więcej takich nie przeżyć. Pracuję prawie codziennie, czasami po 10h. Spotykamy się ze znajomymi, wychodzimy na piwo, filmy nie filmy, tysiące minut poświęconych na to. Nie powtarzam zeszłorocznego schematu, broń Boże. Przestaję narzekać, że nie mam czasu na naukę - bo mam. Zmieniam trochę podejście, porządkuję się. Zakochuję. Zniszczcie mnie, bo jestem spersonalizowaną autodestrukcją.
Dziś byłam na biologii, po raz kolejny w "opanowanym" materiale miałam spore luki. Karcę się za to, złoszczę niesamowicie, a tu słyszę na odchodnym, że było dobrze, że biorąc pod uwagę, że jest to dosyć trudny dział, było na serio dobrze. Szczęka mi opada i czuję rozpalającą się wewnątrz iskierkę, ciepło, nadzieję. Muszę działać jak dobrze naoliwiona maszyna. Dam radę. Wierzę w to, wiem to.
Podsumowanie tego roku zapewne powstanie w granicach końca czerwca, kiedy dowiem się jakie tym razem osiągnęłam wyniki z matur, czy moje wymarzone studia są rzeczywiście tymi wymarzonymi, czy też odnajdę się gdzieś indziej. Nie wiem tego. Nikt tego nie wie. Jeśli znacie kogoś, kto taką wiedzę posiada przedstawcie mi go, chętnie wysłucham co ma do powiedzenia. Bo ja w tym wszystkim jestem tylko pionkiem, nie wiem tylko jeszcze jaką figurą. Z drugiej strony już pewne wnioski mogę wysnuć - po pierwsze, jeśli zależy wam na medycynie/stomatologii/farmacji ciśnijcie, ciśnijcie na całego w ostatnim roku, choćby coś wam podpowiadało, żeby trochę przystopować - nie dajcie się i nie zwalniajcie tempa. Bo nikomu, nawet najbardziej znienawidzonemu przeze mnie człowiekowi, nie życzę gap yearu. Nie jest to coś potwornego, nic co by tworzyło jakiś apokaliptyczny obraz. Ja poznałam wielu wartościowych ludzi, przeżyłam wiele sytuacji, które sprawiły, że zdobyłam cenne doświadczenie i jestem o nie bogatsza. Cenię to. Mam nadzieję jeszcze więcej pozyskać w przeciągu tych kilku miesięcy, a po ich upływie - kto wie.


2 komentarze:

  1. Bardzo motywujący cytat.
    Podziwiam Cię, naprawdę, że jesteś taką pracowitą i pokorną osóbką. Nie wiem jak z Twoją pewnością siebie, ale powinnaś być z siebie dumna, że się nie poddałaś, że ciężko pracujesz i dążysz do spełnienia marzeń. Warto brać z Ciebie przykład. Życzę Ci wytrwałości w swoich przekonaniach, abyś dalej walczyła o swoje i się nie poddawała. Miłości, słońca i spełnienia marzeń tak już z okazji świat i zbliżającego się nowego roku. Trzymaj się cieplutko.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, zadziwiający komentarz. Nie sądziłam, że moje postępowanie może być przykładne. Wiele mi brakuje do przykładu, wierz mi, ale się staram być coraz lepszą;) Dziękuję za życzenia, ja tak jeszcze świątecznie najlepszego i noworocznie - udanego Sylwestra i tych marzeń, marzeń i jeszcze raz marzeń, żeby Ci było dane je spełniać :)

      Usuń