sobota, 15 marca 2014

talk is cheap.


"Na pozór wszystko gra. Uśmiecham się tak, jak jest to ogólnie przyjęte, nie za szeroko, nie za wąsko. Tak w sam raz. Jestem zawsze pogodny i uprzejmy dla wszystkich. Ludzie szanują mnie za to. Tylko wewnątrz cichy głosik krzyczy „kurwa mać!”. "



      Siedzę i zastanawiam się co napisać, czym chciałabym się podzielić. Tak szczerze, piszę tu chyba o wszystkim, o moich dziwnych i nie raz głupich rozkminach, o 'przygodach', które czasem i mi się zdarzają (tak!wow!), o moich relacjach z przyjaciółmi, rodziną. Czasem mam wrażenie, że ktoś, kto wejdzie na mojego bloga i przeczyta większość wpisów od deski do deski zna mnie bardziej niż ktoś z kim rozmawiam, spotykam się czy spędzam wiele czasu od przeszło pół roku. To takie proste. Może jeśli ktoś w świecie rzeczywistym będzie chciał mnie poznać dam mu adres bloga i każę przeczytać, a jak to zrobi skwituję - no i właśnie poznałeś taką mnie jaką nie zna mnie praktycznie nikt. Założyłam tego bloga cholernie dawno temu. Niedawno sobie skojarzyłam. Właściwie chyba było to spowodowane tym, że wszyscy powtarzają mi, że mam 20 lat. Dwadzieścia, to już nie naście. Ech, pamiętam jakby to było wczoraj jak pisałam tu o moich przemyśleniach na dzień przed osiemnastymi urodzinami. Przezabawne.
Na moim biurku zawitały dwie opasłe kupki białych kartek A4. Oui, arkusze maturalne, niektóre świeżutkie, dopiero co wydrukowane, inne stare, których miałam duplikaty. I leżą, i krzyczą, i ja krzyczę.
Mam wrażenie, że dawno nie napisałam tak chaotycznego wpisu jak dziś.
Przedwczoraj miałam na prawdę miłe popołudnie,brakowało mi właśnie takich chwil.
Oglądałam ostatnio film "Her" - by the way, polecam każdemu. Niesamowity, poruszający, zmuszający do myślenia i późniejszego natłoku rozkmin wszelkiej maści. Dawno nie widziałam tak dobrego filmu. I nie wiem czy to  dlatego, że na ten moment jest jakby odzwierciedleniem mojego życia, czy dlatego, że dał mi odpowiedzi, na pytania, które zadawałam sobie od długiego czasu. Film lekko przytłaczający, bo opowiada o samotności, ale nie takiej na jaką często narzekamy, a takiej wręcz rozpaczliwej samotności. Generalnie, główny wniosek jaki mi się nasunął po ujrzeniu napisów końcowych - w życiu na różnych etapach potrzebujemy niekiedy dziwnych sytuacji czy relacji, wszystko co nas spotyka w danej chwili jest nam po prostu potrzebne, czegoś nas uczy, przygotowuje do dalszej wędrówki, pozwala stać się ludźmi, którymi jesteśmy, którymi się stajemy.
Miałam pisać o soulmate, ale cóż, wyszło jak zawsze. Może kiedyś i tym się podzielę.
A teraz znikam naprędce i lecę do arkuszy.
Smooth days. Good days. 


4 komentarze:

  1. Podczytuję Cię od pewnego czasu :)
    Pozostały już do zrobienia tylko arkusze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi niezwykle ;)
      Skądże znowu, właściwie robię wszystko na raz - powtarzam materiał na korepetycje, materiał początkowy ponownie, robię zadania z bieżącego i arkusze zaczynam. Przyspieszę tempa to może za dwa tygodnie zostaną arkusze.

      Usuń
  2. Jaki masz plan/system jeśli chodzi o naukę w ciągu dnia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy w sumie od dnia - najczęściej dzielę dzień- rano wstaję przerabiam materiał na korki z biologii, później pół godziny przerwy i biorę się za powtórkę materiału początkowego, przerwa i chemia - tu czytam teorię, robię zadania, później przerwa i powtórka z vademecum początkowych zagadnień i znowu przerabiam kilka zadań, coby nie wypaść z wprawy, no i popołudniem biorę się za arkusz (jeśli moje szare komórki jeszcze żyją i nie odmawiają posłuszeństwa^^). Mobilizuję się czasem, na każde powtórki daję sobie jakąś godzinkę maksymalnie, a później nagradzam się wieczornym seansem z dobrą książką czy filmem:)
      Grunt to harmonia;)
      Generalnie jestem dosyć sumienną osobą, mój plan jest elastyczny, ale w ciągu dnia raczej robię to co sobie założę.

      Usuń