sobota, 8 lutego 2014

sun&moon.

"Mam uczucie, że zawsze gram epizody dramatyczne w jakiejś wielkiej farsie."

Zakochałam się.
Tak szczerze, pierwotnym postanowieniem było napisać te dwa słowa i pozostawić wszystko w takim błogostanie w jakim jest. Prześmieszne, toć żadnego błogostanu nie widzę, co najwyżej szaleństwo emocji, naprzemienną tachykardię i bradykardię, nagłe wzrosty ciśnienia śródocznego - na marginesie, to mnie kiedyś wykończy - połączone z równie nagłymi bólami głowy i oczu, stany rozchwiania emocjonalnego, sprawdzanie maila/telefonu/gołębiej poczty co pięć sekund, ból, tęsknota, strach.
Dziś po krótkich odwiedzinach w pracy pana P usłyszałam od kolegi- drugiego kierownika- z wielkim bananem na twarzy 'zakochałaś się'. Spojrzałam na niego i pytam skąd ten pomysł. A on, że widział, że nie da się nie zauważyć i ma nadzieję, że nikt inny tego nie dostrzegł.
Może jest w tym ciut prawdy, ale cóż z tego, kiedy uczucia są nieodwzajemnione? Kiedy tak nagle wpadł jak z procy, ja w głowie ułożyłam już sobie historyjkę sytuacji, w jakiej właśnie jest - jego ukochana kupiła mu prezent na walentynki, znowu coś drogiego, z czego przecież nie mógłby być niezadowolony,zrobiło mu się głupio, bo nie miał nic, więc, nie mogąc być gorszy, wpadł, złapał jakieś perfumy, które znał i kupił - bo mniej więcej tak to wyglądało- a później zapewne wręczył je jej, jakby nigdy nic, wmawiając, że miał je kupione wcześniej i leżały i czekały, choć w rzeczywistości zakup należał do nowych. Stąd jego pośpiech, kazał jej zostać w samochodzie, tłumacząc, że musi na chwilę podejść do pracy, przy okazji poflirtował ze mną i pokazał światu po raz wtóry co do niego czuję. I słyszę - zakochałaś się. Cóż z tego, pytam??? Cóż? Kiedy z niego taki idiota, że czasem mam ochotę gołymi rękoma zamordować. Wiadomo, później przychodzą słodziutkie myśli w stylu "jak to byłoby mi strasznie żal". Choć może nie. Biorąc pod uwagę co przechodzę, mnożąc to przez milion - bo ja zawsze wszystko przeżywam jak małpa okres - sama nie wiem czy ten wynik nie przechyliłby jednak szali na minus. Ale mój umysł wcale nie chce mnie słuchać, myśli wciąż oscylują wokół niego, sny- również nie dają mi chwili wytchnienia.
Znów wpadam w moje depresyjne tornada. Nic, niech elektrochemia będzie mi wybawieniem.


1 komentarz:

  1. Bardzo zabawna sytuacja, bo właśnie w głowie mam te same myśli i tak samo pocieszam się elektrochemią. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń