poniedziałek, 24 lutego 2014

pure heroine.

"Nie mamy nieograniczonych szans, by mieć to, czego chcemy. Tyle wiem. Nie ma nic gorszego niż stracić szansę na coś, co mogło zmienić twoje życie..."


Siedzimy. Czilujemy. Metabolizm taki dziwny. Metabolizm taki trudny, może dlatego też tak interesujący.


Wczorajszy dzień przeleciał mi między palcami w mgnieniu oka. Nieubłaganie zbliża się 11 marca - mój urlopik i only bio-chem przez następnych dwa i pół miesiąca. Wiem, że przeleci jak z bicza strzelił. Że nim się obejrzę wrócę do pracy i napiszę tu, że właśnie otwieram pierwszą listę rankingową, stres osiąga apogeum i... się okaże. Doszłam do wniosku, że mam zbyt dużo marzeń. Właściwie, to dobrze, człowiek bez marzeń jest człowiekiem pustym, pozbawionym sensu życia. Bo w sumie, życie polega na stawianiu sobie celów i dążeniu do nich. To ta droga sprawia, że wciąż chcemy wstać rano, zrobić swoje i - wyobrażając sobie finisz - z ogromną satysfakcją położyć się spać. Życiowy paradoks - wszystko co zaczynamy, robimy po to, żeby skończyć. Rodzimy się aby później umrzeć. Stawiamy sobie za cel dostanie się na studia i w końcu się dostajemy. I później kolejny cel i jego meta. Ja w sumie chce już być na finiszu i rozpocząć kolejny odcinek wyścigu. Bo ten jest już męczący, zaczyna być nużący i przywodzi na myśl wieczność.
Wracając do dnia wczorajszego. Niedziela. Cóż, nie spędziłam jej w futrzanych bamboszach, różowej pidżamce w koty, z kubkiem gorącej herbaty w ręce i z Witowskim. Nie. Od rana do południa byłam w pracy, później naprędce wybiegłam, wiedziona przeświadczeniem, że za piętnaście minut mam busa. Nic bardziej mylnego. Bus o tej godzinie, owszem, jeździł, ale nie w niedziele. No i kwitnęłam na przystanku pół godziny, zahaczyłam więc o Biedronkę, w celu zakupienia czegoś coby zaspokoiło mój niepohamowany głód. O godzinie 17:30 byłam w domu. W szaleńczym wręcz pędzie zjadłam obiad i zamknęłam się w łazience, starając się doprowadzić do stanu względnej ogarniętości. Przed 19 telefon. Pan P. Czy jestem już gotowa, bo on by się powoli zbierał. Byłam akurat w trakcie malowania paznokci. Tak, zdążyłam przez lekko ponad godzinę nawet umalować paznokcie. Kiedy zobaczyłam na ekranie jego imię miałam od razu kilka scenariuszy w głowie - że jednak się nagle rozmyślił, że może bym pojechała autobusem, że jest już pod moim domem. No cóż, dopiero wyjeżdżał, a ja, w swym geniuszu, stwierdziłam, że nie musi podjeżdżać pod mój dom, nie, przejdę się na przystanek! I przeszłam się. W sukieneczce, rajstopkach, przy zarąbistym wietrze, który w moich terenach nie ustaje. No i ruszyliśmy na imprezę firmową. Szczerze, pominę jej przebieg, w skrócie- tańce, hulańce, swawole. Skupię się jedynie na powrocie. Wracałam autobusem z B. Zawsze kiedy razem wracamy rozmawiamy na przeróżne tematy, ale w sumie, zwykle są to sprawy sercowe. Nie mogę nazwać go przyjacielem, bo to co nieco zbyt mocne słowo, ale dobrym kumplem już bardziej. Kilka mądrych słów jakie od niego usłyszałam w tym czasie - musisz się zdystansować, bo jeśli za bardzo się zaangażujesz, to będzie po prostu koniec. Plus wyśmiał niektóre filozofie pana P i stwierdził, że jest żywym przykładem im zaprzeczającym. Nie wiem. Tak szczerze, dochodzę do wniosku, że prawie nikomu nie można ufać, że nie znam ani jego ani pana P. Poza tym, miałam ciekawą noc, oczywiście mój wesoły mózg postanowił nawet podczas snu rozpatrywać za i przeciw. Mniejsza. Od dziś moim drugim imieniem jest dystans, a trzecim - korzystanie.
Zobaczymy jak życie się potoczy. W tym momencie wracam do Krebsa, Calvina i fotosyntez. No i pasuje mi skończyć dzisiaj elektrochemię wreszcie, bo się z nią tak - za przeproszeniem - pieprze.
Zapewne niedługo znów pojawią się kolejne przemyślenia, którymi koniecznie będę chciała się podzielić. See Ya!


2 komentarze:

  1. To je facet, tego nie ogarniesz. ;) Ja się babram w organicznej i dochodzę do wniosku, że jedyne, co przyswajam to alkohole (w praktyce). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, właśnie do tego samego wniosku dochodzę, więc już się nie zagłębiam, bo i tak nie ogarnę ^^ Ja zaczynam powolutku organiczną, ale mam jeszcze parę stronnic zadanego z korków z elektro, także, postanowiłam, że je skończę. Co do ostatniego zdania, zgadzam się w 100% :D

      Usuń