piątek, 24 stycznia 2014

zaz.


'Kiedy zaczynasz mieć do czynienia z ludźmi, dobrze pamiętaj,
że nie masz do czynienia z istotami logicznymi, tylko emocjonalnymi'


W sumie to wiedziałam, że do tego dojdzie. Kiedyś musiało. Kiedyś musiały wypłynąć pytania, irytacja z niektórych spraw, kiedyś trzeba określić czego się chce i czego się wymaga od ludzi, których ma się w swoim otoczeniu. Miałam jednak nadzieję, że na ten moment jeszcze troszeczkę poczekam. A tu proszę. I wychodzi na to, że to ja się nie angażuję,że mi nie zależy, że ja tak na prawdę skreśliłam "nas" jako parę już na wstępie. Czy to prawda czy nie, zaczęłam się zastanawiać i doszłam do wniosku, że nie,nie skreśliłam. Po prostu płynęłam z prądem, z życiem, godząc się na to co mi w tym momencie przyniosło, a, że przyniosło mi kogoś wartościowego i wplątało w taką sytuację, to już druga strona medalu. Rozrysowałam sobie dzisiaj mapę myśli - zaczynam bardziej kierować się na stomę, nie wiem czy to przez okres kształcenia, że jest krótszy i pierwsza myśl to 'stoma UJ', następna 'lek UMP', później idziemy już w poszukiwanie perspektyw w innych miejscach świata, w innych zawodach 'psycho UJ',technologie czy inżynierie chemiczne na polubudzie, 'fizjo'. No i w sumie to fizjo mnie też dosyć przekonuje, ale to sytuacja jak z psychologią - z pracą może być ciężko, chociaż może po fizjo mogłoby być z tym choć ociupinkę lepiej. Dochodzi farma - i tu drogi dwie, choć lepsza wydaje się magisterska nie techniczna.Się okaże. No dobrze, drogę zawodową mam obraną, mapa myśli rozrysowana, pieczątką podbite, krwią podpisane. I przechodzimy do części trudniejszej - życie prywatne. Tu zaznaczyłam jedną strzałkę - On. Wczoraj zadał mi wiele pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć - jak ja do nas podchodzę, czego od niego wymagam, jak chce żeby on się zachowywał, jak w moim wyobrażeniu to ma wyglądać, skoro ja chce więcej, to muszę dać i cokolwiek z siebie. Zapytał co ja poświęcam, co ja daję od siebie - i w tym momencie dotarło do mnie, że tak na prawdę to nie daję od siebie nic. Moje minimalne zaangażowanie jest wręcz żenujące, bo potrafię tylko narzekać jak to mam mało czasu (gdzie tak na prawdę mam go multum!), jak to strasznie mogłabym się uczyć, a spotkam się z nim na tą godzinkę czy dwie. Znów, z drugiej strony obawiam się, że moje zaangażowanie będzie jak w przypadku 'związku' z Tb, co nie skończyło się zbyt ciekawie. On nie wymaga ode mnie rezygnacji z leku czy stomy, nie, wymaga tylko odpowiedzi, deklaracji i udowodnienia, że warto się starać, warto w to iść na całego. A ja? Przez chwilę przeleciało mi nawet przez myśl czy nie dać sobie spokoju, nie odpuścić, bo to zbyt trudne, ciężkie. Ale później wyśmiałam samą siebie i doszłam do wniosku, że ja nie chce iść na lek czy stomę,nie chcę iść na studia, jeśli jego nie będzie obok mnie, nie chcę ruszyć do przodu w moim życiu, jeśli to on nie będzie szedł obok mnie. Bo to wszystko bez niego traci sens. Straciło na chwilę kiedy nagle postanowiłam ograniczyć kontakt i wtedy to dopiero było ciężko. Kiedy chociaż o nim pomyśle od razu się uśmiecham, a moje maleńkie zimne serduszko lekko się ociepla i przyspiesza. Gdy jesteśmy na jednej zmianie, bądź wiem, że on jeszcze przez chwilę będzie w pracy - mamy podwieszone lustra na suficie - ja cały czas wpatruję się w te lustra - często robię to już podświadomie, kiedy usłyszę trzask drzwi na zaplecze - i wypatruję jego postaci, czy on przypadkiem nie idzie, czy nie przemyka gdzieś, a kiedy go zobaczę, znowu serce prawie do gardła podskakuje, policzki płoną, nogi aż same chodzą. Czy to normalne? Czy jestem chora, obłąkana? Bo nigdy się tak nie czułam, a myśl, że jeśli właśnie tu i teraz czegoś nie zrobię to go stracę jest dla mnie czymś niepojętym. Czego ja mogę od niego wymagać, jakich zachowań? Czego mi jeszcze brakuję? W Tb wkurzało mnie wiele rzeczy, on się w ogóle nie angażował, natomiast pan P - kiedy tylko mamy możliwość choćby najdrobniejszą, stara się tak kombinować żebyśmy się spotkali, mimo tego, że są to późne godziny i jeśli jedziemy do niego, może to być dosyć nie wiem uciążliwe (?) dla jego mamy; zawsze mnie odwoził, przywoził, zawoził, zawsze jest kiedy go potrzebuję, jest dla mnie jakąś dziwną motywacją, sama jego obecność mnie motywuje do życia, do wstania rano i pójścia do pracy, na korki; on jest tym impulsem, który sprawia, że chce być lepsza, że chcę nad sobą pracować. Oprócz Tb nigdy w moim życiu na dłuższy czas nie było faceta. Nie wiem jak powinien wyglądać związek. Wiem, że moje wymagania - czyli tylko ja, wyjazd do Krk ze mną bądź też przyjeżdżanie kiedy tylko będzie możliwość, na chwilę obecną są tylko pobożnymi życzeniami. Nie wiem, żeby częściej wpadał do mnie na kawę, choćby na godzinkę? Wieczorami? Żeby spróbował się przekonać do moich rodziców, porozmawiać z nimi? Żeby znów tak jak na początku pisał do mnie wieczorami, kiedy się spotkamy, bo nie widział mnie jeden dzień i to jest straszne. Co ja daje od siebie? Na chwilę obecną, niewiele. Praktycznie, żyję w świecie wyobrażeń. Czas więc zejść na ziemię droga Maju. Określenie się nie jest niczym trudnym. Tak więc, podjęłam decyzję, nie rozmyślam już, nie dywaguję, nie rozpatruję. Postanowione, teraz trzeba się liczyć z konsekwencjami.
Wczoraj byłam na biologii, przyjemnie, fajnie, krwionośnie, odpornościowo i wydalniczo. W przyszłym tygodniu szkieletowo, mięśniowo i rozrodczo. Tak więc, czeka mnie przyjemny czas, biorąc pod uwagę, że mam tylko poniedziałek wolny, a tak to - wtorek zajęty, tak więc też odpada, weekend II zmiana w pracy, no i zostaje środa. W porządalu, zorganizuję to tak, że sama będę zdziwiona i jeszcze zdążę do wtorku przeczytać książkę. Właśnie, kupiłam książkę, tytuł "Głaskologia", pierwszych paręnaście stronnic mnie zaczarowało, dosłownie, nie wiem dlaczego, bo w sumie to takie trochę lanie wody, ale cóż, ciekawe lanie wody. I tak szczerze, jak ją zobaczyłam i troszku przejrzałam, pomyślałam, że stanie się prezentem dla pana P. Ale najpierw muszę ją przeczytać, wtedy będę wiedziała, czy i jemu się spodoba. Tak więc pobożne życzenia są, ostre plany też, teraz pozostaje tylko realizacja.
Dziś skończyłam termochemię i rozpoczęłam pięknie z elektrochemią - początki przecudne,wow wow, zadanka takie proste,wow wow, liczenie takie zajmujące, wow wow, Maja taka radosna. Aż kurde natrafiło się jedno zadanie i muszę je jeszcze raz przeanalizować, bo na bank jest banalne, a cóż, razem z korepetytorką głowiłyśmy się nad nim chyba z pół godziny..Tak więc, moje rozkminy muszą się ustatkować. Bo szczerze powiedziawszy, mam troszkę dosyć zastanawiania się nad wszystkim, rozmyślania, szukania rozwiązań, robię co postanowiłam, biorę na swoje barki całą odpowiedzialność za to i płynę, inaczej niż wcześniej, spokojniej, bardziej poukładanie. Będzie dobrze, ja to wiem. Tylko cóż, dziś moja korepetytorka od chemii - już jako druga osoba w przeciągu kilku dni (nie wiem, czy to tak po mnie widać, czy w moich oczach jakieś kiczowate serduszka się mienią, czy co)- można powiedzieć, że przestrzegła mnie, że nie warto zbyt szybko angażować się w poważne związki. Bo zwraca się wtedy uwagę na tę drugą osobę, a nie na samego siebie, ogranicza się mimowolnie. Coś w tym jest. Zostawiam was z moją najnowszą miłości i Au Revoir!

8 komentarzy:

  1. Więc na wstępie: po przeczytaniu doszłam do wniosku, że jestem tylko małym, niedorozwiniętym emocjonalnie dzieciakiem (nie, nie, nie zaprzeczaj), który w życiu nie ma problemów i ciągle robi wielkie halo z niczego, już nie wspominając, że przy tym ma lekko nierówno pod sufitem.
    Po drugie- płyta Zaz, ale ta nowa leci u mnie w domu od świąt (prezent dla mamy). Tyle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd tak ostra samokrytyka? Cóż, niestety nie mogę się wypowiedzieć, bo 'znam' Cię jedynie przez Twoje posty, to co piszesz raczej zaprzecza ich sensowi. Poza tym, jeśli takowym dzieciakiem emocjonalnym jesteś to może i dobrze, pozwoli Ci to przeć do przodu ku swoim marzeniom;) Ja natomiast, cóż, jestem cholernie podatna na sugestie i czasem mam wrażenie, że kochliwa. Choć polemizowałabym o tym jeszcze przez chwilę, ale dam sobie spokój na wstępie. Generalnie - osobiście czasem wolałabym być tym emocjonalnie niedorozwiniętym dzieciakiem, niż kimś, kto tak bardzo skupia się na emocjach. The End.

      Usuń
    2. Mimo, że nieco z przymrużeniem oka z tym dzieciaczkiem, ale prawda jest taka, że jednak coś w tym jest. Co do uczuć, to nie wiem czy oglądałaś 'Frances Ha' (jeśli nie, to polecam), jestem tak jakby zupełnie jak ona 'nierandkowalna'. Ale tak szczerze mówiąc, to maje 'niedorozwinięcie emocjonalne' to czasem całkiem pożyteczna sprawa. :)

      Usuń
    3. Widzisz, ja np. uważam, że jeśli ma się gdzieś facetów, to można naprawdę wiele osiągnąć ;) Nie mówię, że z nimi nie, bo często wsparcie drugiej osoby jest niezastąpione, mimo wszystko, w życiu trzeba polegać tylko na sobie, skupić się na sobie i ewentualnie, czerpać ile się da ze znajomości. Oczywiście, jak wszędzie, są pewne granice, których się nie powinno przekraczać. Buaa, wzięło mnie na filozoficzne lanie wody:p Więc już nie leję, tylko podsumuję - może to i dobrze, że oszczędzasz sobie rozstroju emocjonalnego, może Ci to tylko na dobre wyjść :)

      Usuń
  2. Motylki w brzuchy fajna sprawa ;) Czytając wpis widzę, że jesteś z Nim bardzo związana i na pewno podejmiesz właściwą dla Ciebie decyzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm jakaś silna więź jest, nie przeczę, bo pomimo tego, że dosłownie wszystko jest przeciwko nam, wciąż to kontynuujemy. A może mam tylko omamy;)

      Usuń
  3. Mam podobny problem. Gonitwa za marzeniami i życie nauką trochę zniszczyło mój związek. Teraz już za późno, żeby cokolwiek naprawiać, pytanie czy zostać, czy zrezygnować i żyć dalej swoim życiem. Cholernie trudne wybory jak na te 18 czy 19 lat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyśleć, po pierwsze, po drugie, zastanowić się co jest najważniejsze. Bo niestety, w życiu trzeba być egoistą i myśleć o sobie - jeśli Ty w tym związku się dusisz, nie widzisz tego dalej, zepsuło się, to nie ma sensu. Tyle. Do niczego broń Boże nie zachęcam, delikatnie sugeruje co sama robię i co poniekąd chyba skutkuje. Mogę tylko na koniec pożyczyć powodzenia:)

      Usuń