niedziela, 10 listopada 2013

water me.

'Chwytamy się każdej nadziei. Sięgamy w nicość i czasem wbrew wszystkiemu, wbrew logice udaje nam się ją schwycić.'


Ponoć świat jest taki jakim myślimy, że jest (pierwsza zasada Huny). Jaki więc? Na pewno nie sprawiedliwy. Od dziecka powtarzano mi, że życie nie jest sprawiedliwe, nigdy nie było i nie będzie, że wielokrotnie doświadczy mnie, i będę się głowić jaki w tym był sens.
Okrutny? Może czasem. Ale tylko w te zimne melancholijne dni, kiedy siedzimy okryci po uszy kocami/kołdrami/swetrami, kiedy ogrzewamy się każdą kroplą wrzącej herbaty, kiedy słowo "dom" nabiera nowego znaczenia. Wtedy przychodzą myśli. Te, których przez dłuższy czas staraliśmy się unikać. W końcu dopadają nas ze zdwojoną siłą, bawiąc się naszymi delikatnymi, podatnymi na sugestię umysłami, uciekają się do najcięższych sposobów by zaskarbić nasz cenny czas.
Świat jest dziwny. Świat jest dla mnie czasem niepojęty. Nie wiem czy to przemęczenie, czy może brak towarzystwa bliskich mi ludzi sprawił, że czuję się beznadziejnie. Otworzyłam książki. Uczę się. Słyszę dobiegające krzyki, śmiechy, telewizor tak głośny, jak chyba nigdy odkąd tylko go mamy. Nie da się. Zamykam książkę. Zamykam oczy. Zamykam uszy. Otwieram umysł. Widzę smutnego człowieczka niepewnie kroczącego przez most w środku nocy. W tafli wody odbijają się promienie księżyca. Kształtem przypominający croissant'a, majaczy gdzieś niepewnie w oddali, skryty za kłębami czarnych chmur. Ciemność,nieme twarze mijane po drodze. Smutny człowieczek jest jeszcze smutniejszy niż zwykle gdy spostrzega usiane gwiazdami niebo. Choć jego twarz na parę sekund rozjaśnia uśmiech. The Lumineers wystukuje pewne, pozytywne rytmy. Słychać dochodzące z oddali kroki. Nogi przyspieszają nieco, popędzane przez przerażone serce, mózg wydaje kolejne polecenia. Przerażenie sięga zenitu. Kimże są ów ciemne postacie, które wyłoniły się z ciemnej uliczki i trzymają się niebezpiecznie blisko? Następuje moment wyminięcia. Oddech. Oddech. Oddech. Smutny człowieczek dociera do domu. Znów podąża dawno utartym szlakiem, brodząc po kostki w kałużach, z parasolem, niesionym w zmęczonej dłoni. Powoli unosi twarz. Blask pobliskiej latarni pada na jego twarz. Gwiazdy cudownie migoczą na niebie. Uśmiech. Smutny człowieczek już nigdy nie będzie smutny - postanawia.
Smutny człowieczek nie rozumie ludzi i już nie chce ich rozumieć. Ma własny smutny świat, własne smutne zabawki i jeszcze smutniejsze zmartwienia. Smutny człowieczek nie chce być smutny, nie może.
Nie chce myśleć o wszystkim. Biorę druty w dłonie i dziergam więc komin,z głośników wydobywają się napawające pozytywną energią dźwięki muzyki, zamykam na chwilę umysł. Za dużo na siebie biorę. Ja to wiem. Nie mam czasu na sen. Nie mam czasu na odpoczynek. Nie mam czasu na brak czasu. A tak na serio - odpoczywam dosyć często, bo po powrocie z pracy padam na mordkę, śpię mało, to fakt, ostatnie też jest prawdą. Myślę pozytywnie. Chce tak myśleć. I myślę. Proszę tylko o siłę. O ciut więcej sił.


2 komentarze:

  1. Szkoda, że czasami, jak smutny człowieczek postanowi sobie, że nie będzie smutny to niestety się nie udaje.
    Łap ode mnie telepatycznie trochę siły i jakiś strumyczek dobrej myśli. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, rzeczywiście, nie zawsze działa mocne postanowienie;) dzięki za siłę i dobre myśli, taki drobiazg, a dużo daje:)

      Usuń