'Nieważne, jacy nieustępliwi jesteśmy. Uraz zawsze pozostawia bliznę. Podąża za nami do domu i zmienia nasze życie. Uraz narobi zniszczenia w każdym. Ale może o to chodzi. Cały ból i strach, i gówno… Może przechodzenie przez to wszystko jest tym, co sprawia, że poruszamy się naprzód. Naciskając na nas. Może musi zostać trochę zniszczone, zanim zrobimy krok do przodu.'
Oh happy day.. oh happy day, rozbrzmiewa z głośników hymn optymistów. Za oknem słońce powoli zstępuje z nieboskłonu i chowa swe oblicze nieśmiało, bez pośpiechu, tuż za górkę naprzeciwko. Słychać charakterystyczny dźwięk uderzania kół przejeżdżającego właśnie pociągu o tory. Gdzieś z oddali niesie się dziecięcy śmiech. Ciemność ogarnia coraz większe połacie przestrzeni w budynkach. Cisza, przerywana jedynie przez świerszcze lub ptaki, które co kilka minut przypominają sobie, że pasowałoby dać wyraźny znak swojej egzystencji, w postaci świergotu tudzież głośniejszego okrzyku. Ot, lato pełną parą. Za kilka dni kolejny miesiąc nastanie, który coraz bardziej przybliża mnie ku nieuchronnemu. Nie wiem o czym chcę pisać, w sumie o niczym i o wszystkim. Chyba cierpię na zbyt dużą ilość wolnego czasu. Myślę o wielu rzeczach, przeróżne pytania pojawiają się w mojej głowie, szukam odpowiedzi. Próbuję się upewnić, że powoli, lecz efektywnie wracam na odpowiedni tor. Przez dłuższy czas byłam takim wykolejonym pociągiem, który za nic w świecie nie mógł wrócić. Szukałam różnych dróg. Starałam się na wszystkie możliwe sposoby. Nie wychodziło. I teraz widzę, jak wiele potrafi zmienić jedna słuszna decyzja. Niby nic wielkiego się nie stało, niby nagle nie okazało się, że jednak przyjęli mnie na studia, że jednak moje ówczesne wyniki to tylko potworny koszmar, z którego udało mi się wybudzić trzymając w rękach prawdziwe świadectwo maturalne. Niby nic, ale tak wiele. Jestem jakaś taka bardziej poukładana, zdeterminowana. Chciałabym znów być sobą. Wrócić do tej osoby, która w tym momencie wydaje się być odległa, lecz jednak najbliższa. Oh happy day.. nie taki happy, ale w sumie, czemu nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz