![]() |
To tak adekwatnie do mojej obecnej sytuacji - he+chemistry |
'Ze smutkiem trzeba tak walczyć, jak z chorobą. Nie dopuścić, żeby się stała chronicznym stanem, nałogiem myśli i uczuć. Trzeba mu przeciwstawić cele i dążenia, które pozostały żywe, trzeba przeciwstawić obowiązek względem ludzi- ludzi bliskich i Tobie oddanych.
Rozumiesz?
Jest w Tobie więcej sił, niż Ci się teraz zdaje.'
Nawet nie zauważyłam kiedy ten miesiąc minął. Autentycznie, zniknął, przepadł, zatopił się gdzieś głęboko w moim umyśle, zacierając ślady swojego istnienia. Nasuwa się pewnie pytanie, skąd taki stan rzeczy? Otóż, jak pewnie każdy zauważył, maj zbliża się nieubłaganie, a czas -ku przestrodze- wcale nie rozciąga się na moje potrzeby i jakoś nie chce dać 48h zamiast 24. Masz ci los! Tygodnie mijają szybciutko, wręcz jak za dotknięciem magicznej różdżki szacownego czarodzieja- przez wszystkich zapewne doskonale znanego- a u mnie wymienionego jako HP. Najwidoczniej pan HP bardzo dobrze się bawi, bo nakręca kołowrotek i wcale nie chce go zwolnić, powodując tym skracanie się czasu, pięknie narastającą ilość pracy, i coraz więcej niemiłosiernie bolesnych skurczy w rękach. A ja, jakby się wydawać wszystkim winno, że im bliżej dnia Sądu Ostatecznego (czyt.maturka), tym bardziej powinnam siedzieć i zakuwać ostro biologię oraz zgłębiać tajniki chemicznych reakcji, ja hmm, po dłuższym zastanowieniu, robię to. W nieco inny sposób niżby ktokolwiek podejrzewał, bo praktyka się tu chyba nie liczy -_- Genetyka bliska ukończenia. Boję się trochę, tak szczerze powiedziawszy. Ostatnio zamieniłam kilka słów z Rodzicami i niestety okazało się, że Magiczne Źródełko powoli wysycha, Cudowne Drzewko marnieje i ogólnie Wszelka Nadzieja umiera. I tak umarła i moja nadzieja. Właściwie, nie myślę o tym. Czemu znowu się boję? Gdyż wygląda na to, że biologię praktycznie rzecz biorąc powtarzam sama i powtarzać będę. Nie wrócę na korki i nie będę tam robić maturek. Będę musiała polegać na sobie, swojej systematyczności i pracowitości, swojej ambicji i marzeniach. I kur*a błagam, żeby to źródełko nigdy nie wyschło, bo wtedy to już załamię się doszczętnie! Ale mam też swoje Maleńkie (haha, w tym wypadku to oksymoron,bo prawie 2m to już nie tak malutko) Szczęście i choć widujemy się rzadko, i choć nierzadko bywały różne trudności, gdy tak wczoraj spędziliśmy ze sobą przepiękną, i przesłoneczną sobotę, uświadomiłam sobie, że chyba z każdym dniem -paradoksalnie- kocham go bardziej. I tak, wybrałam sobie wspaniały moment na miłości - matura, studia, prawdopodobnie zmiana miejsca zamieszkania i kompletny chaos w moim życiu. Bach, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i się odczepić nie chce - Dzięki Bogu! ;) Szczerze, dzięki niemu jakoś się trzymam. Jestem napompowana pozytywną energią. Poza tym, przestałam planować. Przynajmniej na dłuższą metę. Bo to bezsensu, prawda jest taka, że nigdy nie wiemy co przyniesie jutro i jednego dnia możemy być najbardziej samotnymi, i nieszczęśliwymi ludźmi na ziemi, a już następnego jakaś iskierka zapali się i w naszym życiowym kominku. Fakt faktem, że zwykle dzieje się to w prawdopodobnie najmniej odpowiednim momencie, ale w rzeczywistości, jeśli to szczęście przetrzyma próbę, znaczy, że było warte wplątania w całą "zabawę". Nie wiem jak będzie w tym przypadku. Nie wiem co będzie jutro, a co dopiero za miesiąc, dwa, czy pół roku. I szczerze, mam gdzieś myślenie o tym. Ważne co tu i teraz. Ważny Bio-Witowski i Chem-Witowski kuszący maleńkimi literkami i schemacikami. Ważna rozmowa z A. Ważne znalezienie czasu na spotkanie z Tb. Ważne, żeby to jakoś wszystko na spokojne ogarnąć, a wtedy, z Bożą pomocą, wszystko się powiedzie.
Szczerze, mocno w to wierzę. Wiara ponoć czynie cuda.
matura to bzdura.
OdpowiedzUsuńzgadzam się bez dwóch zdań.
Usuńale pasowałoby zdać :D
Wszystko będzie dobrze, trzeba w to wierzyć! Jeśli w to nie uwierzysz, to nie dość, że nie poprawisz swojej sytuacji, to jeszcze postawisz się w gorszej i wydasz samospełniającą się przepowiednię :P Więc alleluja i do przodu :)
OdpowiedzUsuń