środa, 14 listopada 2012

Below Me Feet.

'Ich śmiechy przyp­ra­wiały go o bez­silną wściekłość. Jak mogą śmiać się i pa­rado­wać po uli­cach, jak gdy­by życie nie zmieniło się od wczo­raj? Jak to chler­ne słońce ośmiela się świecić ta­kim blas­kiem? Cały ten zas­ra­ny świat po­winien zat­rzy­mać się i płakać.' 


Oj. Dziś znów środa. Czy to nie dziwne, że właśnie w ten dzień piszę notkę? Zapewne nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że czwartek to Mordor i to je czwartek, tego nie ogarniesz. Jakieś wosy nie wosy, ppy nie ppy, a może i pupy pupy pupy. W końcu dwie godziny morderczego polskiego, z panią kochaną, którą tak uwielbiałam w pierwszej klasie, a którą w maturalnej znienawidziłam ponad miarę. Ech, ale jakoś to będzie. Poranną lekcję chemii olewam. Nie mam zamiaru załapać banieczki za brak zadania. A z resztą, po lekcjach mam dwie godziny korków, także tego, będzie dobrze. Nie wiem o czym pisać. Nie wiem już nic. Jak idą mi powtórki? Nieźle, nie licząc faktu powrotów do domu w fazie "umieram, dobijcie mnie" i przesypianiu dwóch godzin, które mogłabym poświęcić na trzepanie zadań z chemii. Ech, życie, co poradzić. Mimo wszystko, jestem pozytywnie nastawiona. W piątek sprawdzian z biol, z nerwowego, hormonalnego i rozrodczego. Tak sobie dzisiaj kminiłam, jak to się stało, że cztery plus dostałam z kartkówki z hormonalnego, którą pisałam krócej niż reszta, i raczej wątpiłam, że poszła mi względnie nie najgorzej. A tu, dostaje kartkę i facepalm. Nic, byle do piątku. Weekend spędzę nad książką do historii i myślą " ku*wa po kiego grzyba się tego uczę?!" Czasem się trzeba poświęcić dla sprawy. A przyszły tydzień względny chill out, bo próbne maturki. Eee, co to dla mnie. No i tak do świąt.

Nutka na dziś. Idealna na zimowy wieczór, z kubkiem gorącego kakałko i oddechem zbliżających się Świąt na karku♥ To jeszcze nie teraz, ale już niedługo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz