"Nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył cię z gry"
A dziś jest już wtorek. Jeszcze wtorek. Właściwie, przez lekko ponad półtorej godziny. Szczerze, dzień całkiem udany. Rano udało mi się wstać, pójść do szkoły i nie zwariować. Podwiózł mnie mój szanowny Ojczulek, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, gdyż wysiadłam przed samym wejściem. Ech, pech chciał, że właśnie w tym momencie na przeciwległym chodniku roztaczała swój oślizgły urok ludzka pokraka - pewna At. Nazwa dość wymowna i pewnie wysuwacie daleko idące wnioski na jej temat. Rzeczywiście, At to osoba na pewno - ciężko tu użyć słowa - wyjątkowa, aczkolwiek bardziej stylizująca się a'la dziwka-burdelówka-panna lekkich obyczajów etc.etc.etc. Mogłabym tak wymieniać bez końca określenia - w rzeczy samej - negatywne odnośnie owej osóbki. Jednak, działa mi na nerwy i to cholernie działa, kiedy ktoś zachowuje się, jakby każdemu - wybaczcie kolokwializm - "dawał dupy", a w dodatku jest z tego dumny i obnosi się z tym, jak z największą świętością! Na serio, nie wiem jak wygląda jej życie, co ona sobie robi po lekcjach, bo mnie to jakoś średnio obchodzi. Czasem podkurzy mnie tylko, bądź co bądź, nawet rozbawi jej styl bycia. Staram się jednak zbytnio uwagi do tego nie przywiązywać. Gdyby tak człowiek przejmował się wszystkim. Szybciej zszedłby z tego świata, niżby spodziewał w najgorszych koszmarach. No cóż, At widziałam, że początkowo chyba nie dowierzała, że to ja, bo kilkakrotnie się odwracała i jakby starała dokładnie przyjrzeć. Fakt, Ojczulek nie jeździ porsche czy cabrioletem, ale stary dobry fiacik nie jest zły. Mam szczerze i głęboko w poważaniu co sobie pomyślała, ale wiadomo, ludzie mają takie usposobienie, że mimowolnie zastanawiają się jak dana osoba wykorzysta ich drobne niedociągnięcia. Ech... pal licho.
Kontynuuję tę notkę po czasie dość odległym. Nie pamiętam nawet kiedy zaczęłam ją pisać. Czas mija tak szybko. Przepływa nam między palcami Niagara przeżyć, a my? Często nawet nie mamy pojęcia o jej istnieniu. No i co? Hm... Ciężkie życie jest poety, ciężkie życie jest pisarza, ciężkie życie człowieka udręczonego dwoma skrajnie różnymi światami, zamkniętymi w jednej osobie. Ale, zmieniam się, ewoluuję. Szczerze, kiedyś nie wierzyłam, że człowiek potrafi się po prostu zmienić. Stałam się bardziej asertywna. Jestem z siebie dumna, bo udało mi się wyrazić swoją opinię, a co najważniejsze, odpowiednio uargumentować, tak, że odniosłam miażdżące zwycięstwo. Oj, przez chwil parę poczułam, że mogę zrobić wszystko. Niezniszczalność. Tia... Tak sobie ostatnio myślałam, jak to będzie. Jestem w klasie maturalnej. Czas ucieka szybciej niż to zauważam. Już zaczęłam korki, już zaczęłam powtórki. Ale ciągle nie mogę się wstrzelić w ten rytm. Jeszcze do tego ta choroba, która mnie dopadła. Właśnie w takim momencie! Zastanawiam się, czym jest uwarunkowana moja niska odporność. Odkąd pamiętam byłam dzieckiem raczej słabowitym pod tym względem. W pierwszej klasie gimnazjum przeszłam szereg zapaleń płuc, jedno po drugim. W pewnym momencie byłam już tak osłabiona, że krwotoki z nosa stały się codziennością. Może to ten rok tak bardzo zaważył o mojej odporności? Chcę być lekarzem. Daj Boże, jeśli tak się stanie, będę miała styczność z wszelkimi patogenami non stop. Mam nadzieję, że dam radę, że uda mi się zwalczyć tę słabość.
Jutro mam korki z biologii. Czy to nie zabawnie brzmi "korki z biologii"? Nigdy nie podejrzewałabym, że na takowe będę chodzić, ale nawet Mama przekonywała mnie, że by się dobrze przygotować do matury są one niezbędne. Tak więc pewnie i w tym wypadku moje korepetycje będą polegały na robieniu dziesięciu tysięcy zadań na minutę z prędkością światła (fizycznie to niemożliwe;)) i intensywnych powtórkach w domu. Chociaż, muszę pochwalić mój organizm, bo jak zwykle nie zawiódł mnie i w tygodniu największego jak dotąd zapieprzu zaniemógł. I leżę teraz, w morzu zużytych chusteczek higienicznych, opatulona kołdrami, kocami i swetrami po samą szyję, wsłuchując się w swój oddech - na marginesie, oddechu nie powinno być słychać - i modląc się o nagłe ozdrowienie.

Ja również tego nie wiem. Mam swoje pragnienia. Mam marzenia. Mam cel, do którego dążę. Boję się, lecz każdy człowiek się boi. Jednak ten strach nie może nas ograniczać, musi motywować i być dawkowany w postaci energii do działania. Teraz, grunt to szybko wyzdrowieć i brać się w te pędy do pracy! Ot co! I życzcie mi powodzenia;)
Adieu l'amour, bonjour la vie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz