'You can get addicted to a certain kind of sadness
Like resignation to the end
Always theend'
Dzisiejszy dzień zapowiada się na jeden z tych nieco lepszych. Brak przeświadczenia o beznadziejności kolejnych chwil, o własnej beznadziejności jest niezwykle motywujący. Właśnie powtórzyłam kolejne lekcje na sprawdzian z biologii. Wiem, czuję, że umiem, ale jednak gdzieś tam wewnątrz, podświadomie, dręczy mnie myśl, że jednak jest coś, czego nie przypomniałam sobie. Właśnie tam, w moim wewnętrznym ja, czają się przeróżne myśli, które w większości powstają jedynie aby uświadomić mnie o własnej bezsilności. W poniedziałek byłam u lekarza. Kolejna dawka leków i z jednej strony miła, z drugiej niekoniecznie, pogawędka. Wciąż niezbyt rozumiem po co mama zdradziła moją tajemnicę, związaną z planami na przyszłość. Mimo to, może jednak dobrze zrobiła? Nagle okazało się, że nie radzę sobie ze stresem, że powinnam udać się do psychoterapeuty. Trochę przeraża mnie ta świadomość, myśl o opowiadaniu praktycznie nie znajomej osobie historii swojego życia. Wiem, że ona powinna mi pomóc, wytłumaczyć dużo rzeczy i mam nadzieję. Jak tu się jednak nie stresować, kiedy własne ambicje wyniszczają cię od środka? Wciąż przypominają się i szepczą cichym, łagodnym głosem " pamiętaj "? Pamiętaj o przyszłości, o tym czego pragniesz, pamiętaj o istotności tych niecałych dwóch lat, pamiętaj o maturze i o studiach i o wymarzonym apartamencie na Manhattanie. Ogólnie, pamiętaj o tym wszystkim, co ważne, co chciałabyś urzeczywistnić. Przez ten cichy głosik, niby nieszkodliwy, jednak, mający wpływ na całokształt mojego życia, presja staje się coraz większa. Nie czuję tego na zewnątrz. Często nawet nie wiem, że się denerwuję. To jest gdzieś tam, w środku, tam spina wszystkie mięśnie i nie daje myśleć racjonalnie. Wiadomo, stres to najgorszy wróg, ale może być również najlepszym przyjacielem. Trzeba umieć przekształcić go w drugie wcielenie, bo wierzcie mi, takiego wroga nikt nie chciałby mieć!
Nic tak nie potrafi zniszczyć jak własne ambicje. Myślę, że niewiele osób rozumie to, że nie robisz tego czy tamtego dla kogoś, ale dla samej siebie i własnej chęci osiągnięcia czegoś.
Możliwe, z drugiej strony, w pewnym momencie człowiek traci już granice i nie wie, czy robi coś dla siebie, czy dlatego, że w kółko mu powtarzano, że tak powinien zrobić, bo tak będzie dobrze, korzystnie i kolorowo. W sumie, komentarz do tego wpisu co nieco mnie zdziwił, przyznam, bo było to praktycznie dwa lata temu, przez te dwa lata duużo się zmieniło ;)
Nic tak nie potrafi zniszczyć jak własne ambicje. Myślę, że niewiele osób rozumie to, że nie robisz tego czy tamtego dla kogoś, ale dla samej siebie i własnej chęci osiągnięcia czegoś.
OdpowiedzUsuńMożliwe, z drugiej strony, w pewnym momencie człowiek traci już granice i nie wie, czy robi coś dla siebie, czy dlatego, że w kółko mu powtarzano, że tak powinien zrobić, bo tak będzie dobrze, korzystnie i kolorowo. W sumie, komentarz do tego wpisu co nieco mnie zdziwił, przyznam, bo było to praktycznie dwa lata temu, przez te dwa lata duużo się zmieniło ;)
Usuń