wtorek, 8 kwietnia 2014

riptide.

'Nie na­zywaj moich marzeń szaleństwem jeśli sam, oprócz
sza­rej rzeczy­wis­tości 
nie masz nic więcej.' 





Dziś tak piękna pogoda.
Achh, nie każcie mi się uczyć w tak cudną pogodę.
Nie każcie mi patrzeć na tę wspaniałą pogodę
Przez okno
Choć w sumie, sama sobie każę. Parę chwil spędziłam wygrzewając swoje obolałe kości na słońcu, w słomianym kapeluszu i - oczywiście- z nieodstępującym mnie na krok Vademecum z biologii. Prawie idealnie. Prawie. Nie licząc niemożności przeczytania choćby jednego słowa na większą odległość niż 10cm i zlewaniu się odbitych literek we wspaniały kolorowy misz masz. Uroki słońca. Prędko więc zabrałam się z powrotem do mojej dziupli. I zamiast siedzieć, i po raz wtóry powtarzać.. zaraz, wybaczcie, znowu pieprze od rzeczy. Włączyłam laptopa, zorientowałam się "co w trawi piszczy", zobaczyłam prześmieszne podsumowanie bodaj wczorajszego wystąpienia J.J i mogę powiedzieć, że w dniu dzisiejszym mam dość internetów:D Postanowiłam napisać notkę kierowana niepohamowaną chęcią podzielenia się ze światem swoim wspaniałym nastrojem. Dzielę się.
Aż naszła mnie ochota złapać rower i pedałować jak oszalała przez góry, doliny, lasy, i pola, w upragnione zaciszne miejsca. Wspomnienia wakacji, miła rzecz. Cóż, jednak po przekalkulowaniu wszystkiego, przewałkowaniu przez różnej grubości wałki, doszłam do pokrętnego wniosku, że otóż nie jest to czas na takowe zabawy. Owszem, mogę sobie wieczorem pozwolić, jeśli bardzo ładnie będę sprawować się przez resztę dnia (czyt. przerobię wszystek materiał, który mam zaplanowany i wszystkie arkusze, jakie w tym planie się pojawiły). Miałam spotkać się dziś ze znajomą. No niestety, wyszło jak wyszło, czyli szydło z worka. Tak też podejrzewałam, że pewno nici z tego i kiszka. Jednak wciąż ma niesłabnąca nadzieja szeptała gdzieś przy uchu "może". Napisałam więc do niej z rana i wyglądało na to, że zupełnie zapomniała, że się ze mną umawiała... Życie. Piszę więc, nic się nie dzieje, bo tak szczerze, mam to po prostu w poważaniu, jeśli się z kimś nie spotkam zdecydowanie będę mieć jak spożytkować ten czas. Choć w sumie mój plan na ten tydzień powstał w oparciu o fakt, że jeden dzień muszę wykluczyć - bo planowałam spotkanie, chwilową wizytę w pracy, wycieczkę po galeriach i sklepikach przydrożnych w celu zakupienia sukienki na maturę. Jednak bardzo dobrze się złożyło, tym sposobem będę mogła szybciej ogarnąć anatomię i fizjologię, którą na ten tydzień zaplanowałam.
Rozmawiałam ostatnio przez skype'a z dobrą znajomą, która w styczniu wyjechała do Anglii. Stwierdzam, że niesamowite jak pewni ludzie potrafią na nas wpływać! Wystarczy chwila rozmowy, parę szczerych słów, śmianie się z byle pierdół. Taak, zdecydowanie jest to wielki życiowy plus - mieć kogoś takiego. I mimo tego, że miałam tego dnia potwornie wisielczy humor, a poprzedniego przynudzałam mamie o moich boleściach i rozstrojach emocjonalnych, już po chwili rozmowy z nią nastąpiła znaczna poprawa.
Co mogę jeszcze napisać?
Wspaniała pogoda! Wspominałam już?
Genialna muzyka w tle! Wspominałam, że kocham pozytywne piosenki, które aż dają kopa do działania?
Nie mogę się doczekać czwartku i piątku. Mam kilka maturek przerobionych i strasznie jestem ciekawa ich wyników, i wyników tych, które ostatnio dawałam korepetytorkom do sprawdzenia. Zawzięłam się strasznie i nie popuszczę!
See Ya!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz