niedziela, 30 marca 2014

can't help falling in love with you.

"Głupota jest jedną z dwóch rzeczy, które najlepiej widzimy z perspektywy czasu. Drugą są stracone okazje."


Dziś był tak piękny dzień, że aż trudno nie wspominać go z uśmiechem. Mega niewyspana wstałam rano i nawiedziłam kościół. Wymarzłam pod murem, nadrobiłam zaległości w spostrzeżeniach "kto? z kim? jak? czemu? gdzie? po co? serio?!", skonfrontowałam kilka myśli, jakie usłyszałam z własnym podejściem do danej sprawy. Wróciłam do domu szybko, poganiana wizjami popołudnia spędzonego z panem P. Tak też było. Jakieś trzy godzinki spędziliśmy spacerując po sąsiednim miasteczku, nabijając się z ludzi, oceniając 'looki' napotkanych przechodniów i zajadając się lodami o smaku Kinder Joy. Podziwialiśmy nadrzeczny krajobraz. Znaleźliśmy genialną kawiarenkę - maleńką, niezwykle przytulną i ze świetnym wnętrzem!
I nie, nie zadręczam już się. Nie myślę, nie rozpatruję, nie zastanawiam się "co by było gdyby". Jest to chyba najgorsza rzecz jaką można samemu sobie zrobić - wpaść w wir rozmyślań. Tym bardziej, jeśli owe rozmyślania swego czasu spędzały wam sen z powiek i temat był przewałkowany na wszelkie możliwe sposoby. Trzeba po prostu odpuścić. Dać życiu płynąć, a wtedy jakiś maleńki skrzat wszystko spycha na odpowiedni tor. Pogodziłam się z myślą, że los dał mi przepyszne ciastko, którego spróbowałam, ale nie jest to odpowiedni czas żeby je zjeść. Może kiedyś ten dzień nadejdzie. Może tak, może nie, kto to wie. Generalnie jestem nadal otwarta, tylko taka trochę bardziej poukładana, przemyślana i pozytywna. Dołożę jeszcze zmotywowana i gotowa. Tak, wreszcie czuję się psychicznie gotowa na kolejny etap. W zeszłym roku to do mnie nie docierało jak w przeciągu kilku miesięcy zmieni (a przynajmniej powinno) się moje życie. Teraz walczę zaciekle, nie daję za wygraną, jestem uparta i nie poddam się tak łatwo. Miesiąc to bardzo mało, a zarazem bardzo dużo. Twierdzę jednak, że jak ma się ułożyć moje życie tak się ułoży.
I ku uciesze ducha pozostawiam melodię, która od jakiegoś czasu w różnych wersjach gra w mojej głowie.
See Ya.

4 komentarze:

  1. Bo chyba właśnie najgorzej jest wtedy, gdy zaczynasz wszystko analizować. Miesiąc, miesiąc, aaaaa! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, czasem trzeba wyłączyć myślenie i dać życiu po prostu płynąć.
      No właśnie - miesiąc :D :D

      Usuń
  2. "... wpasc w wir rozmyslan" - hmm... skad ja to znam. Tylko w moim przypadku wyzbycie sie tego to ciezka i dlugotrwala praca nad soba. A druga strona medalu i co gorsze, jesli podjete wczesniej decyzje byly naprawde bledne i denne...
    Zycze powodzenia :-) takze w zyciu uczuciowym :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca nad sobą to najlepsze co można zrobić, bo w końcu z kim jak nie ze sobą spędzisz resztę życia ;) Warto więc wciąż się doskonalić. Bez względu na to jak głupie się decyzje podjęło - wierz mi, wiem sporo o tym, co z resztą opisują wpisy z przełomu 2012/2013 roku - trzeba wyciągnąć wnioski, zastanowić się w jakiej formie te decyzje byśmy woleli i walczyć.
      Nie dziękuję za powodzenia ^^ (lekko przesądna jestem, ale kiedy się wszystko wyklaruję na pewno podziękuję od serca;))
      Co do życia uczuciowego, to jedna wielka niewiadoma i pewnie taką pozostanie przez najbliższe miesiące ;) Trzeba jednak myśleć pozytywnie.

      Usuń