czwartek, 29 listopada 2012

somebody.

 Nie mogłam się powstrzymać. Znalazłam jakiś czas temu i słucham na okrągło.
A jak nie słucham, to nucę. I z powrotem fatum "Somebody that I used to know" nade mną wisi. Echh... ale przynajmniej to jakoś mnie trzyma przy życiu. Wczoraj na matmie łaskawa Pani rozdała nam pięknie poprawione próbne maturki. 54%. Nie wiem czy mam się cieszyć, płakać, śmiać się czy skakać. W sumie, początkowo obawiałam się, że nawet 30 mieć nie będę. Okazało się inaczej. I nawet trochę się cieszę, ale tylko trochę. Jutro korki = zrypa za niski wynik. Żyć nie umierać!
Dziś umieram. Znowu wpadłam w melancholijny nastrój jesienno-zimowej pory. W zeszłym tygodniu było całkiem dobrze. Aż za, bo w tym jest zupełnie na odwrót. Nie mam już pojęcia czym to idzie, ale cóż, tak jest i niestety nic nie mogę na to poradzić. Na korkach z chemii myślałam, że się popłaczę, albo wstanę i wyjdę. Takiego doła dawno nie miałam! Zaczęłam wątpić we wszystko. No i zachciało mi się medycyny, a więc cierp ciało jak żeś chciało! Co z tego, że to dopiero przygotowanie. Że matura to "pikuś" w porównaniu z całą resztą przeszkód, jakie czekają po drodze. Mimo wszystko, trochę mnie to przytłacza. Powoli się ogarniam, ale w zdecydowanie zbyt wolnym tempie. Wierzę jednak, że każda niedogodność napotkana gdzieś w trakcie dążenia do jakiegoś celu może jedynie utwierdzić nas w przekonaniu, że zależy nam na dotarciu do końca, bądź nie. Uspokoiłam się trochę. Muszę po prostu spokojnie podchodzić do wszystkiego, a wyjdzie mi to jedynie na dobre. Szczerze, gdyby ktoś 3 lata temu powiedział mi, że będę tak ciężko pracować, że będzie mi na czymś tak bardzo zależeć, powiedziałabym bez zawahania, że chyba pomylił osoby. Wcześniej nie wierzyłam w zmiany postępowania ludzi, ale kiedy sama zaczęłam ich doświadczać, przekonałam się. Ludzie się zmieniają. I tym miłym akcentem zakończymy dzisiejszy wpis. Dobranoc Wszystkim.

'Im więcej wiesz, tym więcej po­zos­ta­je do poz­na­nia i wciąż te­go przybywa.' 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz